Jesienią w podlaskich lasach będzie więcej zajęcy i kuropatw. Takie są założenia podpisanych wczoraj umów między samorządem województwa, a kołami łowieckimi z Białegostoku i Łomży. Chodzi o „Pilotażowy program odbudowy populacji zwierzyny drobnej w województwie podlaskim na 2018 rok”. W jego ramach pięć białostockich kół (Knieja, Bóbr, Głuszec, Las i Boruta) wypuści do swoich obwodów 140 zajęcy (po 20-30 na koło). Natomiast myśliwi z 21 łomżyńskich kół wsiedlą 830 kuropatw. Realizacja programu ma kosztować 100 tys. zł. - To pierwszy taki program na Podlasiu. W ostatnich 20 latach mamy regres w populacji małych zwierząt łownych. Powodem jest rozwijające się rolnictwo. Chcemy jednak dbać o środowisko i mam nadzieję, że program się przyjmie i wezmą w nim udział inne samorządy - mówi Stefan Krajewski z zarządu województwa. Jak twierdzi szef Zarządu Okręgowego Polskiego Związku Łowieckiego Jarosław Żukowski, zajęcy jest tak mało, że podlascy myśliwi nie polują na nie od 10 lat. - Teraz wsiedlimy je, by te nowe i stare mogły łączyć się w pary. Rozwój rolnictwa i chemizacja sprawia, że brakuje wysokich traw, więc zające nie mają gdzie się schronić. Rośnie też liczba drapieżników. Jeśli nad lisami możemy zapanować, to ptaki drapieżne, które polują na małe zające, są pod ochroną - wyjaśnia Jarosław Żukowski. Do pierwszych tzw. wsiedleń zajęcy i kuropatw ma dojść na przełomie września i października. Zające, które z hodowli trafią do kół łowieckich, przez tydzień będą przechodziły aklimatyzację w specjalnych klatkach ogrodzonych siatką. Potem będą systematycznie wypuszczane. Przez pierwszy rok polowań na zające nie będzie, bo najpierw trzeba sprawdzić ile nowych zajęcy przeżyło, jaka część się rozmnożyła, Do wsiedlenia dostaniemy 20 zajęcy. Mamy własną wolierę (specjalną klatkę ogrodzoną siatką), bo od pięciu lat sami wypuszczamy co roku około 30 zajęcy oraz np. kuropatwy. To może być konstrukcja przenośna, ale mamy też stałą na 600 metrów kwadratowych. Woliera musi być okrągła, by zając nie mógł się rozpędzić przy jednej ścianie ogrodzenia i uderzyć w drugą - tłumaczy Marek Ku-likowski z białostockiego koła „Głuszec”.
Gra jest dostępna za darmo na różnych platformach, w tym na komputerach PC oraz na urządzeniach mobilnych z systemem Android lub iOS. Dołącz do grona fanów Puzzle Ptaki drapieżne i sprawdź swoje zdolności logiczne, ciesząc się jednocześnie pięknymi obrazami ptaków drapieżnych. Zagraj już dziś i przekonaj się, jak wiele frajdyMówią o nich „krawcy” albo „kieszeniarze”. Złodzieje kieszonkowi, to elita przestępcza Wołomina i okolic. Kursują najczęściej w pociągach na szlaku Warszawa Wileńska – Małkinia. Docent Kazimierz Godorowski, biegły psycholog sądowy, który współpracuje z Rejonowym Urzędem Spraw Wewnętrznych w Wołominie ponad 30 lat dodaje, że w powszechnej opinii ludzi, którzy zawodowo stykają się z przestępczością, kryminalista czy lump z tych stron to psychopata lub alkoholik, a często jedno i drugie. Także w ocenie komisji wojskowych najwięcej kłopotu sprawiają poborowi z podwarszawskich okolic. Por. Gabriela Czarnecka, która jest inspektorem do spraw nieletnich, powie mi, że z tych samych powodów pogotowia opiekuńcze i domy dziecka niechętnie przyjmują jej podopiecznych. Już same na za wy: Wołomin, Marki, Ząbki, Zielonka wywołu ją złe skojarzenia. Rozmawiam z matką 13-letniej córki, która ratunek dla niej widzi w życzliwej pomocy pani inspektor. Ale dziewczyna już kilkakrotnie uciekała z pogotowia opiekuńczego, a niedawno pobiła wychowawczynię. Wagaruje, kradnie, włóczy się po melinach. Ostatnio zaczęła wciągać w swoje sprawki młodszego brata. Matka żyje z kolejnym konkubinem i na pewno nie jest to dom niczyich marzeń. Bieda, byle iakość, brak perspektyw. Dlaczego i od kiedy datu je się zła sława Wołomina i okolic? Conajmniej od początku tego stulecia osiedlano tutaj podejrzany i niewygodny „element” z Warszawy. A dziś czterdziestotysięczne miasto jest przede wszystkim jedną: z „sypialni” stolicy, bo większość jego mieszkańców dojeżdża do pracy. Od lat napływali liczni złodzieje, różne niebieskie ptaki. – Ludzi można tu z grubsza podzielić na trzy kategorie – mówi kpt Jerzy Kamiński, naczelnik Wydziału Kryminalnego RUSW: – pniaki, a więc zasiedziałych od kilku pokoleń, krzaki, – to ci nieco już zakorzenieni i ptaki – nowi przybysze. Tych ostatnich jest najwięcej. Zanika więc poczucie lokalnego patriotyzmu, nie ma szans na budowanie autentycznych sąsiedzkich więzi. Anonimowość, roztopienie się w społeczności, wreszcie brak autorytetów sprzyjają złu. Nikt nie powie młodemu czy podstarzałemu chuliganowi – Jasiu, co ty robisz! Jasio i tak by nie posłuchał. Chce zaimponować w nowym miejscu kolesiom podobnym do niego: bezczelnością, siłą mięśni, cwaniactwem. Przestępczość w całym kraju przybiera coraz groźniejsze rozmiary. Rośnie także w środowiskach tradycyjnie z niej znanych. Chorąży Ryszard Sumiński, kierownik referatu dzielnicowych w Wołominie; twierdzi, że w ciągu blisko 40 lat swojej pracy zawodowej w tym rejonie nie pamięta tak dużego nasilenia przestępczości. Szef RUSW mjr Stanisław Piwowarczyk przytacza dane: w 1988 r. wszczęto 1466 postępowań dochodzeniowych, a w ub. roku już 2062. I jeszcze dla porównania: w styczniu i lutym – 266, a w tym samym okresie br. – 596. Są to głównie kradzieże z włamaniem do sklepów (zdarzają się nawet do warzywnych czy rybnych), do kiosków „Ruchu”, samochodów, napady rabunkowe, na mieszkania na przechodniów, zwłaszcza podpitych. Sporo jest wypadków drogowych spowodowanych w stanie nietrzeźwym, gwałtów stosunkowo mało, bo to jeszcze nie sezon. Co gorsza – towarzyszy tym przestępstwom z jednej strony bardziej brutalne i agresywne zachowanie- sprawców, a z drugiej ich swoista nonszalancja, poczucie bezkarności. Włamania zdarzają się już nie tylko w nocy, a napastnik, który wyrywa kobiecie torebkę, unieszkodliwia ją potężnym ciosem i… oddala się niespiesznie. Lump, który uderzył w twarz sprzedawczynię, bo coś mu się nie spodobało, doprowadzony na komendę – zachowuje się arogancko. Sprawcą przestępstwa może być i 14-, i 20- i 40-iatek, niekoniecznie ze światka zdecydowanie kryminalnego. Można powiedzieć, że „uaktywniają się” różne środowiska i różne grupy wieku, choć – rzecz jasna – prym wiodą „zawodowcy” i zdeklarowane lumpy. Niedawna amnestia, to tylko jedna i chyba nie najgłówniejsza przyczyna wzrostu przestępczości w ostatnich miesiącach. Ani też fakt, że stopniowo przybywa bezrobotnych. W Markach np. jest co najmniej kilkanaście rodzin, w których nikt nie pracuje, ale niemal w co drugim, trzecim domu jest pijacko-złodziejska melina. W takich zresztą miejscach rozgrywają się ponure tragedie – morderstwa w wyniku bójek, ciemnych porachunków. Ich sprawcami i ofiarami są najczęściej tzw. dynksiarze, czyli pijący denaturat, nazywany też likierem na kościach albo esesmańskim. Ten margines degeneratów istniał zawsze i akurat trudno mówić, żeby się powiększał. Największym problemem są przestępstwa pospolite, których wykrywalność spadła w rejonie Wołomina do 25 proc. (jeszcze w ub. roku wynosiła prawie 80 proc.). Nie może być jednak inaczej, skoro w ciągu ostatnich kilku miesięcy z RUSW odeszło 20 doświadczonych funkcjonariuszy. Chorąży Krzysztof Kalisz i st. sierż. Zenon Panasik są dzielnicowymi na obszarze, który powinien być obsługiwany jeszcze przez dwóch. Specyfika takiej pracy, to przede wszystkim prewencja, a więc stałe kontrolowanie dzielnic, znajomość ludzi tam mieszkających, ich problemów. Tymczasem… siedzą za biurkiem, bo każdy z nich prowadzi na bieżąco 20-30 spraw dochodzeniowych (w normalnych czasach i warunkach miał ich 5-6), co wymaga żmudnego gromadzenia dokumentów, spisywania protokołów, zeznań itd. W całym rejonie powinno być 16 dzielnicowych, a jest zaledwie 8. Zdarza się, że na nocne patrole funkcjonariusze wyruszają już nawet społecznie, poza regulaminowymi godzinami pracy. Nawet ci z wysokimi szarżami. Świat przestępczy wie, że milicjantów jest za mało, że trwa reorganizacja resortu i związany z tym zamęt. Wreszcie, że od paru miesięcy funkcjonariusze znajdują się pod ostrzałem środków masowego przekazu, często dla nich nieprzychylnych. To rozzuchwala. Wiedzą również, że od niedawna zatrzymanemu przysługuje prawo odwołania się w ciągu kilku godzin do sądu, który na podstawie materiału dowodowego musi potwierdzić zasadność zatrzymania. Dzieje się to w ramach tzw. sądowej kontroli zatrzymań. Gdy jeszcze dodać do tego nieliczne i nie zawsze sprawne radiowozy, fatalną łączność telefoniczną (np. do komendy w Kobyłce czy posterunku w Markach można się dodzwonić z RUSW tylko za pośrednictwem poczty) rysuje się skala trudności w wykonywaniu zwykłych, rutynowych działań milicji. I tak bezradność rodzi bezkarność. Wyjeżdżam z Wołomina przed zmierzchem. Pod Megasamem niedaleko dworca kwitnie półlegalny handel. Część sprzedawanych tu rzeczy pochodzi prawdopodobnie z kradzieży. Podpite typki z fioletowymi nosami ubijają różne interesy. Gęsto padają dosadne epitety. Dzielnicowi ślęczą jeszcze nad swoimi dochodzeniówkami. Magdalena Boratyńska “Zielony Sztandar” 25 marca 1990 1,355 odsłon, 1 odsłon dzisiajPtaki drapieżne w Porcie Gdańsk to już stały widok. Mają bardzo ważne zadanie – odstraszają gołębie. Drapieżniki regularnie patrolują teren obiektu, wyrabiając w okolicznym ptactwie przekonanie, że jest to ich rewir łowiecki. Jednym z ptaków drapieżnych jest Stefan, który pracuje „na etacie” w terminalu zbożowym GBT. To myszołowiec towarzyski, ptak drapieżny z rodziny Kasztelik Korona Podlasia to bardzo, ale to bardzo ciekawe miejsce, stworzone z pasji, pracowitości oraz wspaniałej wyobraźni. Warto wiedzieć, że Kasztelik to kamienny zameczek, który powstał jako wynik pracy rąk tylko jednej osoby. Autorem tej niezwykłej budowli jest Pan Jerzy Korowicki, okoliczny aktywista. Spis treści1 Jak powstał i jak wygląda Kasztelik Korona Podlasia?2 Jak dojechać do Kaszteliku Korona Podlasia3 Informacje praktyczne dotyczące wpisu o Kaszteliku Korona Podlasia4 Co znajduje się w pobliżu Kaszteliku? Jak powstał i jak wygląda Kasztelik Korona Podlasia? Kilkanaście lat temu, Pan Jerzy, miłośnik obróbki kamienia, na malowniczej działce rozpoczął budowę efektownego przedsięwzięcia. W wyniku jego pracy powstał budynek, który nazwał go Koroną Podlasia, natomiast słowo „kasztelik” dodano później. Obecnie, Korona Podlasia, to budowla przypominająca mały zameczek. Są tu wieżyczki, wrota, miecze, tarcze, wszystko. Z parkingu prowadzi do zabudowań ścieżka otulona szpalerem drzew, która pięknie okala wyłaniający się zarys kaszteliku. Sama budowla ma około 15 metrów wysokości. Nie jest może zbyt obszerna, niemniej jednak jest tu mnóstwo ciekawostek, unikalnych pomysłów i interesujących detali, że trudno zatrzymać oczy 🙂 Całość zbudowana została z wyławianego, mytego i ociosanego kamienia. Konstrukcja uzupełniona jest dodatkami z pięknie obrobionego żelaza. Wnętrze kaszteliku jest jeszcze niedokończone, ale już znajdują się tam wyroby przygotowane przez lokalnych artystów. Po lewej stronie budynku są metalowe schody, którymi wspiąć się można na basztę, z której rozciąga się piękny widok na okoliczne łąki i lasy. Następnie przejść można na drugą stronę budynku i podziwiać kasztelik w pełnej okazałości. Z rozległej łąki wychodzą bardzo fajne zdjęcia, ponieważ mamy stąd doskonały widok na całą budowlę. W międzyczasie warto wsłuchać się w dźwięki otaczającego lasu, zaś na niebie często można zobaczyć drapieżne ptaki, które krążą majestatycznie na tle błękitu. Nieco dalej właściciel wykopał fosę, nad którą wybudował kamienny most, Strzegą go wielkie, żelazne halabardy, i ciekawe ozdobniki, dlatego warto zatrzymać się tu i podziwiać kunszt autora. Tuż za mostem, skorzystać można z miejsca grillowego, które również wybudowane zostało z kamienia. Wielki stół, który zbudowano pod kamienną altaną przypomina stół rycerzy Króla Artura. Wszystko spowijają rośliny, w naturalny sposób dodający uroku temu miejscu. Nad kasztelikiem powiewa flaga państwowa, natomiast jego herbem jest odwrócony herb Siemiatycz. Pan Jerzy w swoim kaszteliku spędza każdą wolna chwilę. Jest to przesympatyczny, otwarty na spotkania pan, który chętnie opowiada o przedsięwzięciu i jego historii, dlatego warto posłuchać jego opowieści. Jak dojechać do Kaszteliku Korona Podlasia Kasztelik znajduje się w pobliżu miejscowości Olendry, około 8 km od Siemiatycz. Aby do niego dojechać należy wyjechać z Siemiatycz drogą nr 19 w kierunku miejscowości Sarnaki, a następnie po 3,8km skręcić w drogę 640, na wschód. Informacje praktyczne dotyczące wpisu o Kaszteliku Korona Podlasia FB Kaszteliku otwarciakasztelik można zwiedzać codziennie, w godzinach wstęp jest wolny. Jednak w kilku miejscach znajdują się skarbonki, do których warto wrzucić kilka złotych i wspomóc dalszą budowę tego miejsca5atrakcyjność dla dzieci8, ponieważ prawdopodobnie każde dziecko będzie zadowolone ze zwiedzania tak fajnego zamku6warto, czy nie?zdecydowanie tak, ponieważ miejsce jest urocze i naprawdę fajnie jest móc podziwiać tak sympatyczne miejsce Reasumując, serdecznie polecamy wizytę w Koronie Podlasia, ponieważ bez wątpienia jest to jedno z wielu ciekawych miejsc w tej okolicy. Co znajduje się w pobliżu Kaszteliku? Siemiatycze (8 km)schrony Linii Mołotowa (ok. 3 km)święta góra Grabarka (8 km)Mielnik (12 km)Drohiczyn (19 km)Cerkiew w Koterce, błękitna cerkiew wybudowana na uroczysku (21,5 km)Ziołowy Zakątek w Korycinach, wspaniałe gospodarstwo i ziołowy ogród botaniczny (41 km) Ostrów Mazowiecka znajduje się w odległości 96 kmBiałystok znajduje się w odległości 105 kmWarszawa znajduje się w odległości 153 kmLublin znajduje się w odległości 156 km Lokalizacja Kaszteliku Korona Podlasia na mapie